wtorek, 19 stycznia 2016

Recenzja - "Me and Earl and the Dying Girl"


Zapraszam Was na kolejną recenzję!

Bardzo długo czekałam na zdobycie tej książki. Przekopywałam księgarnie językowe, sklepy internetowe i wszelkie inne miejsca jakie mi wpadły do głowy. Jednak koniec końców Święty Mikołaj wysłuchał mojej prośby i dał mi ją na święta.

Narratorem książki jest Greg, uczeń ostatniej klasy amerykańskiego liceum. Ma bardzo prosty sposób na przetrwanie szkoły. Nie koleguje się z nikim, ale jednocześnie sprawia, że nikt nic do niego nie ma. Tu się odezwie, tam rzuci komplement. Jest niewidzialny i bardzo mu z tym dobrze. Boi się głębszych związków i ryzyka, że zostanie zraniony przez drugiego człowieka. Nawet swojego jedynego przyjaciela Earla nazywa "współpracownikiem". Dlaczego? Greg i Earl robią amatorskie parodie słynnych filmów. Uważają, że są straszne i nie dają nikomu ich oglądać, ale jednak z jakiegoś powodu nadal je robią. 
Pewnego dnia Greg dowiaduje się, że jego była dziewczyna Rachel jest chora na białaczkę. Mama Grega mocno namawia go, żeby pocieszył Rachel i spędził z nią trochę czasu. Zawiązuje się miedzy nimi głęboka przyjaźń dzięki której Greg zmieni podejście do życia.

Ta książka podobała mi się z wielu powodów. Po pierwsze język jakim była napisana był przezabawny, błyskotliwy, a czytelnik mimo woli trząsł się ze śmiechu. Kolejną rzeczą jaka mi się podobała jest to, że jest to książka o przyjaźni i tylko o przyjaźni. Autor wręcz się śmieje z historii miłosnych takich jak "Gwiazd naszych wina" autorstwa Johna Greena i podkreśla, że ta książka nie jest głębokim i namiętnym romansem. 

Myślę, że większość postaci, które możemy znaleźć w tej książce jest nietuzinkowa i ma pod swoją warstwą dosłowną, głębsze i ciekawsze ja. Greg, który próbuje wszystko zakryć żartami i ignorancją jest uczuciowy, ale też bardzo samolubny. Earl mimo trudnych warunków jakie ma w domu, wie co to przyjaźń i zrobiłby wszystko w obronie swoich przekonań. Rachel, której maskę czytelnik poznaje już w końcówce książki jest chyba najbardziej złożoną postacią, która pod maską "twardzielki" chowa delikatną i empatyczną osobę. 

Książka wzbudziła też moją sympatię tym, że jest inna niż wszystkie. Ile można czytać bzdurne romansidła, prawda? Autor miał pomysł i nieźle go zrealizował. Zwłaszcza, że to jego literacki debiut. Myślę, że książka zasłużenie dostała kilka nagród. Była to miła, lekka i przyjemna lektura na której się nie zawiodłam.

Moja ocena: 4.5/5 

Jula XOXO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz